poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Prologue

Wybiegłam szybko z domu wiedząc, że już i tak jestem spóźniona. Biegłam najszybciej jak mogłam, dotarłam na przystanek idealnie, autobus akurat podjechał. Muszę zacząć wcześniej wstawać, albo nastawiać sobie więcej budzików. Od paru dni już tak miałam, nie mogłam się wyspać, w szkole byłam nieprzytomna. Na lekcjach i tak już nic nie robiliśmy, bo zostało zaledwie trzy dni do końca roku. Chodzę tylko po to, by nauczyciele się nie czepiali. W tym roku postanowiłam być prawie wzorową uczennicą, czyli prawie oznacza, że w ogóle. Chociaż tyle, że zaczęłam mniej wagarować i troszkę poprawiłam oceny. W zeszłym roku moi rodzice wzywani byli praktycznie codziennie, ale i tak nie przyjeżdżali, bo ciągle gdzieś wyjeżdżają do pracy i nie ma ich w domu. Nigdy się mną nie interesowali. Wszystkie sprawy załatwiali pieniędzmi, myśleli, że jak dadzą mi pieniądze to wszystko będzie w porządku. Mylili się i to bardzo. Ja też potrzebuję rodziców, ich miłości. Chciałabym poczuć się komuś potrzebna. Wiedzieć, że ktoś mnie kocha. Od małego wychowywały mnie niańki lub babcia. Wiele razy już próbowałam iść, odejść na ten drugi świat, gdzie podobno ból nie istnieje, ale za każdym razem ktoś musiał mi to przerwać. Nikt mnie nie rozumiał, nawet moja najlepsza przyjaciółka. Wiedziałam, że tylko na nią mogę liczyć. Że tylko jej mogę się wygadać, a ona chociaż w małym stopniu mi pomoże.
Usiadłam na wolnym miejscu w autobusie i czekałam, aż dotrzemy do przystanku, na którym prawdopodobnie miała być Lily. W końcu zobaczyłam ją. Pojazd się zatrzymał i do środka weszła niewysoka brunetka. Od razu usiadła obok mnie uśmiechając się szeroko, co odwzajemniłam.
- Cześć piękna - powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
- Cześć - odpowiedziałam.
- Co mamy pierwsze? - zapytała.
- Angielski - okej, czyli będę mogła spać. Oczy dosłownie mi się zamykały. Jeszcze chwila i chyba bym zasnęła, gdyby autobus się nagle nie zatrzymał.
- No cholera jasna, jak oni jeżdżą! - denerwował się kierowca. Zignorowałyśmy to i zaczęłyśmy gadać o wszystkim i o niczym. Obgadywałyśmy ludzi lub po prostu się śmiałyśmy z niczego. Chciałabym, żeby było tak cały czas.
W końcu dotarłyśmy do szkoły. Już od razu przy murze zobaczyłam grupkę ludzi, a najdokładniej chłopaków. Byłam pewna, że wśród nich jest tam Ashton - mój chłopak. Byliśmy razem już od dwóch miesięcy. Tak jak mówiłam, stał tam pośród swoich przyjaciół, których lubiłam. Był tam też między innymi Justin. Byliśmy taką wspólną paczką w czwórkę. Ja, Lily, Ashton i Justin. Zawsze trzymaliśmy się razem, odkąd tylko pamiętam. Przywitaliśmy się i po dzwonku poszliśmy pod klasę czekając na nauczyciela, który przyszedł po chwili.

Około godziny 15 wyszłam z terenu szkolnego udając się w stronę domu. Tym razem szłam sama, Lily poszła do Justina, Ashton zerwał się wcześniej z lekcji. Włożyłam słuchawki w uszy i po prostu szłam. Przechodziłam przez pasy, było zielone. Nic nie słyszałam, nie widziałam, ale odwróciłam się w prawo i zobaczyłam, że rozpędzony, czarny Range Rover jedzie prosto na mnie. To koniec? Tak szczerze, może i bym się ucieszyła. Zamknęłam oczy, byłam pewna, że za chwilę już mnie nie będzie, jednak tak się nie stało. Otworzyłam powieki, a przede mną stał wysoki chłopak, miał kręcone, brązowe włosy, przepiękne zielone oczy i.. i jego ręce pokrywały tatuaże. A już myślałam, że będzie fajny.
- Jak łazisz?! - wydarł się na mnie. Patrzyłam na niego, nie wiedząc co powiedzieć. Mogłam szczerze powiedzieć, że się go bałam, mimo to, że staliśmy na środku ulicy i każdy nas widział.
- Ja.. to.. nie była.. moja.. wina - jąkałam się - było zielone.. to ty jechałeś szybko i nie zauważyłeś - chyba udało mi się to zdanie normalnie powiedzieć. Głos i tak zapewne mi drżał. Jego mroczne tęczówki mroziły mnie, każdym jego spojrzeniem. Patrzył mi prosto w oczy, kiedy uciekałam wzrokiem na coś innego, on podniósł mój podbródek, bym spojrzała na niego. Jego dotyk.. był taki zimny i chłodny.
- Patrz na mnie - syknął. Czy on czasem się trochę nie zapędza? Poznaliśmy się sekundę temu, on o mało co mnie nie potrącił! Powoli przeniosłam swoje tęczówki na jego twarz. - Jesteś piękna - szepnął, a ja po prostu zarumieniłam się. Co miałam zrobić? - Wsiadaj do samochodu - no, już myślałam, że będzie trochę milszy, ale widocznie się przeliczyłam. Mam z nim gdzieś jechać? Z nieznajomym chłopakiem, którego parę minut temu poznałam? Nawet po jego wyglądzie można było stwierdzić, że jest niebezpieczny. Alkohol, narkotyki, papierosy, dziary, kolczyki i nie wiadomo jeszcze co. Bałam się go, mogłam to przyznać.
- Ale.. - zaczęłam, jednak on od razu mi przerwał.
- Nie ma żadnego ale, wsiadaj do samochodu, albo cię tam własnoręcznie wrzucę - syknął, po czym po prostu poszedł w stronę drzwi od samochodu. Nie zostało mi nic innego jak tylko zrobić to co on.

______________________________________________________________________
No to mamy taki początek.
Witam Was na nowym blogu, który nazywa się "You'll be my, baby!".
Mam nadzieję, że opowiadanie Wam się spodoba i zdobędziemy razem dużo czytelników. Skomentujcie, jeśli przeczytaliście! ♥

4 komentarze:

  1. OMFG
    MAGDA MUSZE CI POWIEDZIEĆ, ZE MNIE ZASKOCZYŁAS
    TO JEST TAK PERFEKCYJNIE NAPISANE, ŻE BRAKUJE MI SLÓW
    SERIO. POSTAĆ HARRY'EGO...JESTEŚ PIEKNA...AWWWWWWWW
    KOCHAM CIE <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Loooo :o
    extra <3
    to jest serio zajebiste :P
    dawaj szybko rozdział :P
    MARTYNA-nie chcr mi sie logowac na telefonie na konto :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow , zaskoczyłaś mnie XD
    Te tatulaze i wgl .
    Świetny prolog :)
    Milena

    OdpowiedzUsuń
  4. jej:)
    super prolog,a tak wogóle to zaskoczenie poziomu MAXX
    naprawdę hahahaha ;3
    zauważyłam że na każdym blogu twoim hazza jest taki sam ,zobaczy jedną dziewczynę już jest jego hahahahaha;3
    harry na tym blogu to będzię taki ,taki grożny z wyglądu .
    trochę się rozpisałam hihihi:o
    czekam na rozdział
    kocham cię ♥♥♥♥♥♥♥
    paa
    paulina ♥

    OdpowiedzUsuń